NASZA TWÓRCZOŚĆ: Potworuszek w opowiadaniu Amelii z kl. 6c

Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy można zaprzyjaźnić się ze straszydłem? Odpowiedź na to pytanie zna bohaterka opowiadania napisanego przez Amelię z klasy 6c. Zachęcamy do przeczytania!

 Potworuszki
  
 Jestem Aśka. Mam jedenaście lat. W takim wieku raczej się nie wierzy w potwory, prawda? 
No ale jak tu nie wierzyć, gdy wszędzie ich pełno? Nie mówię o ludziach, którzy są potworami. O nich lepiej nie wspominać. Może kiedy indziej. W każdym razie ja poznałam potworuszka. Nie potwora ani stwora, ale właśnie potworuszka. Nie wiem, dlaczego tak się nazywają. 
    Potworuszek jest mały. Nie wiem, jaki. Mogłabym powiedzieć, że jak kubek, ale kubki są różne. Potworuszki też. Jedne włochate, jedne z czułkami, inne z mackami, a jeszcze inne – z rogami. Takimi jak u byka. A ten mój potworuszek był włochaty i słodki. No, może nie na początku. Jeśli kiedyś spotkaliście potworuszka, to wiecie, że na początku są okropne. A potem większość staje się bardzo słodka. 
    Zaczęło się niewinnie – wróciłam ze szkoły, zjadłam obiad, zrobiłam lekcje, pograłam trochę, poczytałam książkę, zjadłam kolację, umyłam się, wyszorowałam zęby i poszłam do łóżka. 
I przy tym pójściu do łóżka się zatrzymamy. Bo jak szłam, to czułam się dziwnie. Podłoga wydała mi się za śliska, schody za strome, pokój za duży i za ciemny... A była dopiero dwudziesta, więc nie powinno być tak ciemno. 
    Położyłam się i nakryłam kołdrą. Pomodliłam się, jak to miałam w zwyczaju, i zaczęłam myśleć o dniu. O tym, jak pomogłam Oli wstać, o tym, jak złapałam piłkę, o tym, jak odpowiedziałam na matematyce, i o wielu innych rzeczach. 
    Ssssssss...   
    Co to było?!
    Nasłuchiwałam. Nie mogłam się poruszyć. Potem ciche tup-tup i jeszcze mlask! Za dużo dźwięków jak na to, że byłam w pokoju sama. 
    A może nie byłam. 
    „No dobra, Aśka, weź się w garść” – pomyślałam. Przecież tu nikogo nie ma. 
    Odkryłam kołdrę. 
    I w duchu wrzasnęłam. 
    Bo na głos nie potrafiłam. Przede mną na mojej kołdrze w pieski siedziało... „coś”. „Coś” było włochate, miało duże oczy i wyszczerzone zęby. No i miało biały kolor. 
    Potem „coś” przemówiło. 
– Pozwolisz, że cię przestraszę? – spytało. 
– Nie – powiedziałam z trudem. 
– A dlaczego? – zapytało „coś”, przekrzywiając głowę. Teraz zauważyłam słodkie uszka. 
– Bo ja się nie lubię bać – odpowiedziałam. Już mogłam mówić swobodnie, bo serce (a może wątroba?) podpowiadało mi, że „coś” nie jest niebezpieczne, jeżeli będę ostrożna. 
– Za to ja lubię straszyć – odparło „coś”. 
– Czym jesteś? 
– Potworuszkiem. 
– Czym? – zdziwiłam się. 
– Nie wiesz? 
– Nie. Wiem, co to są potwory i stwory, duchy i upiory, ale potworuszki – nie wiem. 
– To ja ci powiem. Jestem potworuszkiem i nazywam się Nia. Jestem dziewczyną, gdybyś nie wiedziała. Potworuszki są mniejsze od potworów. Nie jesteśmy martwe ani nic w tym stylu. Jesteśmy najmniejsze w rodzinie straszydeł. My mamy za zadanie przestraszyć dziecko, a dopiero potem przychodzi prawdziwy potwór. No, mieliśmy takie zadanie. Kiedyś każdy potwór miał swojego potworuszka. Niektóre potwory miały jeszcze inne straszydła. Ale potem potworuszki zbuntowały się i zaczęły same straszyć. Bo po co komu jakiś potwór, gdy może straszyć sam? Udajemy kłębki kurzu. Możemy zmieniać kolor. Jesteśmy super. – W tej chwili Nia spojrzała mi prosto w oczy i dodała: – Ale zwykle dzieciaki śmiertelnie się nas boją. I nie rozmawiają z nami, tylko lecą po rodziców.
– A ja bym chciała się z tobą zaprzyjaźnić – oświadczyłam. 
   Nia prychnęła. 
– A ja bym chciała mieć dom – fuknęła. – Taki, jaki miałam, gdy byłam mała. Ciepły i przytulny. 
– Ja dam ci taki dom – odparłam. – Aśka jestem. 
– Potworuszek i człowiek? – Nia spojrzała gdzieś w ciemność. Odruchowo spojrzałam tam, gdzie ona, ale niczego tam nie było. – Brzmi dobrze. Nie mów rodzicom. Pomyślą, że jesteś jakaś dziwna. 
    Uśmiechnęłam się. Ta historia zapowiadała się dobrze. 
– Nie powiem. A ty musisz mi opowiedzieć więcej. Ale jutro po szkole. 
– Pójdę do szkoły z tobą. 
– Nie ma mowy. Jak ktoś cię zobaczy, to po nas. Pomyślą, że jesteś jakąś zabawką. 
– No dobra – uśmiechnęła się Nia. 
– Kiedyś cię zabiorę. Obiecuję. 
– Trzymam cię za słowo. 
    Potem położyłyśmy się spać. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Wam też coś obiecam – że jeszcze coś wam opowiem. Kiedy? Nie wiem. Ale zobaczycie, że ta przygoda dopiero się zaczyna. 

Amelia, kl. 6c





Komentarze

  1. Wspaniała historia 👏 przeczytaliśmy ją bez tchu... i bardzo jesteśmy ciekawi co wydarzy się dalej 🤔 jestem Mamą 3 letniego chłopca więc jestem "na czasie" z historiami dla dzieci i tą wprowadzamy na listę najlepszych jakie czytaliśmy 👍 BRAWO dla tej uczennicy powinna wydać zbiór opowiadań dla dzieci 😉 na pewno byśmy je kupili 👏

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękna opowiastka, z niecierpliwością czekam na c.d.....😀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Z ŻYCIA SZKOŁY: Praca plastyczna Adama z klasy 7a nagrodzona w konkursie "Mundial 2023"

AKTUALNOŚCI: Kacper mistrzem w karate!

Z ŻYCIA SZKOŁY: Dzień Uśmiechu